2 maja sklep stacjonarny jest nieczynny.

Poznaj Historię Filipa Jana

Ładuję... 15 widok(y)

Cześć, nazywam się Filip Jan Drozdowski.

Postaram się, nie przynudzając zbytnio, opowiedzieć Wam, jak zaczęła się moja przygoda z elaboracją.... a zaczęła się w momecie pierwszego kontaktu z bronią czarnoprochową w 2012 roku, po prostu dla zabawy, nie do praktycznego użytku składałem papierowe kardridże do rewolwerów, które miałem. Jednak o tym rozwodzić się nie będę. Pierwsza prasa do elaboracji jaką kupiłem zaraz po otrzymaniu pozwolenia na zakup pierwszego pistoletu w 2015 roku, wypluwała z siebie kilkaset gotowych nabojów na godzinę. Mam na mysli prasę progresywną Lee Load Master z niezbędnym do elaboracji 9x19 zestawem matryc i akcesoriów do niej. Zakupłem ją z ciekawości, by wiedzieć jak to działa i jakie będą tego efekty, ponieważ nie jestem pistoleciarzem, nie zagrzała u mnie miejsca. Długo się rozglądałem za jakimś karabinem, sztucerem dla siebie, ale większość miała tą przypadłość, że kolby były wyprofilowane dla osób z dominującym prawym okem co w moim przypadku stanowi pewien problem. W końcu znalazłem wymarzony sztucer w kalibrze .308 Winchester, zacząłem o nim czytać fora, opinie i podjąłem decyzję o zakupie. Oczywiście nie było nic szczególnego w planach, tak samo jak z pistoletami, kupiłem dla prakrycznego posiadania broni w popularnych kalibrach, nic więcej.
Pierwsze wizyty na strzelnicy ze sztucerem i próby ogniowe były z amunicją fabryczną o różnej wadze pocisków, dawały takie sobie rezultaty i wtedy zacząłem zagłębiać się w temat elaboracji, czytać poznawać nowych ludzi, w tym Wojtka „DYNAMITA” Pierzyńskiego, z którym się spotkałem i podzielił się ze mną ogromną wiedzą.

Jeżeli chcesz mieć celną i powtarzalną amunicję musisz zacząć elaborację.

W 2016 roku Wojtek ustawił mój kompas na własciwy kierunek, polecił sklepy i zrobiliśmy listę rzeczy, które warto mieć w warsztacie elaboracyjnym.
Pierwsze kroki skierowałem do wskazanego sklepu Parabellum i wielu innych, w których kompletowałem coraz to większą ilość nie tyle niezbędnych narzędzi, co tych, które uważałem, że chcę mieć. Początki były dość trudne, trzeba było się przestawić z wyuczonych w szkole jednostek metrycznych na imperial z którymi na codzień nie miałem styczności. Mimo, iż warsztat elaboracyjny na początku był ubogi, to nie bawiłem się w półśrodki, miało być dobrze, dokładnie na każdym etapie elaboracji. Prasę RCBS Rock Chucker Supreme zakupiem używaną, przykręciłem gdzie mogłem, czyli do blatu szafki w przedpokoju, składanie amunicji na komodzie, mycie łusek w pięciolitrowej bańce po wodzie mineralnej i takie tam spartańskie warunki. Zacząłem od matryc Redding Competition bushing neck sizing, osadzającej matrycy L.E. Wilson, uniwersalnej do usuwania spłonek wielu kalibrów Hornady decaping die oraz na wszelki wypadek FL Redding, prasy arbor K&M, nożyka do obróbki szyjki łuski K&M, dużym zestawem Lyman do obróbki łusek, niestety nie ma już tego w ofercie i spłonkarką Lee. Suwmiarki i komparatory też już miałem od Hornady, trymer do skracania łusek RCBS, tackę do lubrykacji łusek wraz z płynem Redding i wiele innych mniejszych elementów, które były pomocne.

 

Pierwsze elaboracje wykonałem na prochu Vectan Tubal i z pociskami Lapua Scenar L, a naważki ważone na wadze, która została z czasów czarnego prochu. Źle nie było, ale mogło być lepiej, co nie przeszkadzało zdobyć miejsce na podium w „podwórkowych” zawodach, jakie organizował Cover na strzelnicy WAT-u. Taki debiucik nowicjusza.
Jak wszyscy wiemy apetyt rośnie w miarę jedzenia a rozmowy z Wojtkiem wciągały coraz bardziej. Zakupiłem nową lunetę Vortex Golden Eagle HD również literaturę autorstwa Jerzego Ejsmonta, którą wchłonąłem kilka razy.

Zaczęło się szukanie w sieci, czytanie forum zagranicznych, szukanie opinii, konsultacje: co zrobić żeby było jeszcze lepiej.

Kolejne zakupy, to tym razem waga laboratoryjna, dozownik objętościowy do prochu Hornady, dodatkowa prasa RCBS Summit, przyrządy pomiarowe, matryce, nowe łuski Lapua, nowe pociski Sierra TMK 175, inny proch VV140, program Quick Load, który będzie robił symulację naważek w bezpiecznym zakresie, myjka ultradźwiękowa, nowy większy Tumbler Lyman 2500 Pro Magnum, aby podnieść sprawność czyszczenia łusek, a do tumblera twarde medium Lyman i można zaczynać zabawę od początku. Parabellum ma wszystko co trzeba.

Wizyta na 300 metrowej strzelnicy, której niestety już nie ma w Górze Kalwarii, eliminacja naważek, które nie rokują, później test głebokości osadzenia, a na koniec jeszcze jedna wizyta, by sprawdzić czy TEN wybór jest właściwy. Było bardzo obiecująco. Jednak czytanie książek, to tylko teoria, zupełnie jakby korespondencyjnie uczyć się jazdy na rowerze. Potrzebne było zdobycie praktyki pod okiem doświadczonych ludzi.

Tu znowu pomógł Wojtek, który polecił mi, aby iść na kurs praktyczny z ludźmi, którzy zjedli na tym zęby. Otarłem się dzieki temu o treningi z Team99 a później trafiłem do Rafała Walczowskiego, który organizuje zawody F-class, do którego zapisałem się na szkolenie, jakie organizował na strzelnicy w Skarżysku Kamiennej. Tam objaśniał podstawy strzelectwa długodystansowego, jak się oblicza poprawki na wiatr, elewację i wiele innych aspektów wpływających na celność. Po przetestowaniu amunicji, którą składałem dla rekreacji w spartańskich warunkach okazało się, że nie tylko są bardzo równe prędkości – ES 2m/s - ale i przestrzeliny na tarczy 800 metrów układają się w ładną grupę. Wtedy też miałem pierwszy kontakt z urządzeniem pomiarowym Labradar... który później zakupiłem.

 

I w tym momencie Rafał Walczowski spowodował, że zacząłem jeździć na zawody strzeleckie, bo nawet najlepsza grupa przestrzelin, na największym dystansie jaką się osiągie, wiele nie będzie znaczyć, jeżeli nie będzie na to namacalnego dowodu, nie będzie kogoś kto to potwierdzi. Poza tym każde zawody, to okoliczność spotkania wyśmienitych strzelców, poznania nowych ludzi, nowych rozwiązań stosowanych w strzelectwie, można sprawdzić nie tylko amunicję, ale i samego siebie w warunkach innych niż samotne dziurawienie papieru na strzelnicy.

Postanowiłem zatem rzucić się z motyką na słońce i zapisałem się na pierwszy w swoim życiu Long Shot 2017. Przez błąd nowicjusza zapisałem się w klasie OPEN, ale przecież nie chodzi o wygraną, tylko o sprawdzenie się w zupełnie innych warunkach niż do tej pory. To jest LONG SHOT, poligon i otwarta przetrzeń, na której wiart robi z każdym, co chce.
Wszystkie tarcze zapełniłem przestrzelinami, w tym na najdłużyszm dystansie. Byłem z siebie zadowolony.. Uznaję to za osobisty sukces.

W między czasie postanowiłem zmienić pocisk z Sierra TMK 175 grain na 208 Hornady ELD Match oraz po kiilku testach również proch na RS 52, gdyż VV140 nie był w staie napędzić wystarczająco cięższych pocisków.

Kolejne wizyty na strzelnicy owocują w dobrze dobraną konfigurację naważki, pocisku, spłonki oraz łuski... 42.005 grain RS-52 oraz BTO 2,212” zostaje ze mną na długo. Dochodzą nowe gadżety w warsztaciku elaboracyjnym, jak matryca L.E. Wilson z ekspanderem do szyjki łuski czy nożyk do wewnętrzengo skrawania krawędzi szyjki K&M.
Kolejne „POWAŻNE” zawody, na które się zapisałem czyli F-class w Skarżysku, ku mojemu zaskoczeniu zaowocowały kilkoma wystąpieniami na podium.

 

Te wyniki utwierdziły mnie w przekonaniu, może błędnym, że nawet taki „tani” setup jak CZ557 , „tani” bipod , etc . potrafią celnie strzelać...

 

Nie ma co się specjalnie rozpisywać i przechwalać ilością zdobytych dyplomów i nagród, bo chodzi przynajmniej mi o wewnętrzną satysfakcję, że ciężka praca, godziny na strzelnicy, setki wysłanych w kulochwyt pocisków owocują dobrą grupą przestrzelin. I tego się trzymam.
W międzyczasie miałem epizod z kalibrem 338 LM, który z braku czasu misiałem odstawić, zostając przy 308 Win. Jednak jednym spostrzeżeniem muszę się podzielić, a które jest BARDZO WAŻNE dla naszego bezpieczeństwa. Tak, jak Jerzy Ejsmont napisał w książce o elaboracji amunicji, do czynności składania amunicji MUSIMY przystępować ze „świeżą” głową, a o samej trzeźwości nie wspomnę. Do czgo zmierzam... Spłonki magnum mają ten sam rozmiar co duże karabinowe i przez pomyłkę, czy też w pośpiechu zamiast wyjąc spłonki magnum, do 338LM użyłem CCI BR2. Tak złożyłem kilka sztuk amunicji do testów. Na szczęście nic wielkiego się nie stało oprócz wydmuchanego otworku w spłonce, w miejscu iglicy. Po przyjrzeniu się dokładnie spłonce dostrzegłem niewielką literkę „B” jaką mają spłonki CCI BR2. To był definitywnie mój błąd. Później również w pośpiechu składałem amunicję dzień przed zawodami F-class w Skarżysku Kamiennej. Nie zauważyłem, że w jednej łusce nie osadziłem spłonki i tak złożony nabój trafił do pudełka zbiorczego, co skutkowało brakiem jednej sztuki na zawodach. Pech. Zgłosiłem sędziemu, że oddałem 9 z 10 strzałów, a dziesiąty jest bez spłonki. Później przy liczeniu punktów sędziowie pewnie nie wymienili się informacjami i moim zgłoszeniu co skutkowało, że policzono mi 10 przestrzelin, co klasyfikowało mnie nieco wyżej. Zgłosiłem pomyłkę zliczających punkty sędziemu głównemu zawodów, powiedziałem że oddałem 9, a nie 10 strzałów. Spadłem kilka oczek w dół ale przynejmniej miałem czyste sumienie... a na rozdaniu nagród dostałem DYPLOM FAIR PLAY.


Także pamiętajcie, POŚPIECH W ELABORACJI NIE POMAGA, a wręcz jest niebezpieczny!


Każde następne zawody to kolejne nowe doświadczenia. Zawody PPLRS w Zielonce, kolejny Longshot czy MPLS Orzysz, to za każdym razem nowa lekcja życia, bo nie każdy ma szczęście mieć 30 przestrzelin w swojej ocenianej tarczy.

 

Ponieważ nic tak nie cieszy i nie motywuje jak dobre rezultaty, postanowiłem wypełnić pewną lukę na YouTube, publikując filmy o elaboracji oraz zawodów, na które pojechałem.

Nie chcąc robić z tego wielkiej tajemnicy zacząłem pokazywać „na żywo”, jak to wygląda w praktyce, chciałem podzielić się zdobytym do tej pory doświadczeniem elaboracyjnym, pokazać i zachęcać do udziału w zawodach strzeleckich, rozwiać wątpliwości, które wciąż niektórzy mają itd.
Oczywiście mój kanał nie jest produkcją Holywood i nie zawsze wychodzi tak, jak byśmy chcieli z HAPPY END, więc są też porażki, czego sie nie wstydzę pokazać. Mimo, iż nie zawsze jest tak, jakby się zaplanowało, to miło spotkać ludzi na zawodach, na treningu, czy tak przypadkowo spotkanych na strzelnicy, którzy mówią, że podobają im się moje publikacje na YT. Oczywiście zapraszam do oglądania i subskrypcji kanału
https://www.youtube.com/@W0GUN

Po wielu latach i kilku tysiącach suwów prasą, warsztat elaboracyjny wygląda zupełnie inaczej, niż na początku, co widać na filmach, a naboje jakie wychodzą z prasy również wyglądaja lepiej, niż na początku przygody z elaboracją.

Można by powiedzieć, że ta historia nie będzie miała końca, bo zawsze są kolejne zawody, kolejne refleksje i nowe pomysły, co wiąże się z kolejnymi wizytami w Parabellum i zakupami nowych przydatnych narzędzi.

Za każdym razem, gdy robię prezentację nowego zakupu, mam pytania nie tylko w komentarzach, ale i na telefon czy messenger, nawet od kolegów dłużej siedzących w temacie, jak ostatnio o nowe przyrządy NTG Forster do pomiaru Neck Tension, nowa matryca L.E Wilson do usuwania spłonek i formatowania szyjki, kolejne gadżety KM ułatwiające pracę z nożykiem obrabiającym szyjkę, matryca do usuwania pocisków Hornady, czy nową martycę Forster ULTRA do osadzania pocisku z jeszcze dokładniejszą śrubą miktometryczną, z której jestem bardzo zadowolony.

 

I jak pisałem wcześniej, to nie koniec, gdyż ostatnio z racji wymiany lufy zacząłem eksperymenty z nowym pociskiem #2231 Sierra Match King 200 grain, ale za wcześnie jeszcze coś o tym pisać, gdyż ciągle jest w fazie testów.


I choć ta historia jest długa, to jest prosta, jak droga do Parabellum.

 

Copyright © 2018 Parabellum